Bianca POV
Codzienna rutyna. Wstałam ubrałam się i zrobiłam lekki makijaż, w końcu to szkoła. Zeszłam na dół i zgodnie z rutynowym porankiem nikogo nie zastałam. Na lodówce jak zwykle wisiała karteczka:
Jesteśmy w pracy, wiesz, że cię kochamy słonko. Nie ma nas bo zarabiamy na ciebie pieniądze, nie gniewaj się ok? Zostawiliśmy ci pieniądze na stole na lunch w szkole i na pizzę na obiad. Może nas nie być do późna, nie zrób nic głupiego ok?
Całuję Mama i Tata :*
Żadnych nowości, żadnego zaskoczenia. Cudem by było zastać ich rano w domu, no ale ja w cuda nie wierzę. Chwyciłam do ręki jabłko i wyszłam z domu. Do szkoły nie miałam daleko dlatego też chodziłam na nogach. Po jakichś 5 minutach dotarłam do 12th General Secondary School. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka, po woli ruszyłam korytarzem podchodząc do swojej szafki. Otworzyłam ją i wyjęłam potrzebne zeszyty i książki na pierwszą lekcje. Biologia. Obyśmy dzisiaj nie bawili się wnętrznościami żaby, bo obiecuję, że zwymiotuję! Zamknęłam szafkę i zobaczyłam Stellę mojego rudego szaleńca, nikt nie jest tak pieprznięty, zdrowo pieprznięty jak ona!
-Stell! - podbiegłam do niej i przytuliłam ją. Nie wiem czemu, ale ona nie odwzajemniła mojego przywitania.
- Ummm o co ci chodzi? - zapytała mnie zdziwiona. Jej zachowanie jest co najmniej dziwne. Może to jakaś niespodzianka, albo coś..?
- Czemu tak dziwnie się zachowujesz?
- Normalnie?
- Nie odpowiadaj pytaniem na pytanie okej?
- Ty też tak odpowiedziałaś - prychnęła i odeszła.
Ten dzień jest jakiś dziwny. Coś tu nie gra i ja się dowiem co! Moje rozmyślenia przerwał dzwonek oznajmiający początek pierwszej lekcji. Tak jak się spodziewałam Stell nie usiadła ze mną. To trochę przykre, że po tylu latach przyjaźni ona się ode mnie odwraca nie wiadomo z jakiej przyczyny. Na serio coś tu nie gra....
/ Mam nadzieję, że się spodoba :D
sobota, 21 czerwca 2014
piątek, 20 czerwca 2014
Prologue...
Ktoś otworzył drzwi do "mojego pokoju" od razu skierowałam swoją głowę właśnie w tamtą stronę.
O co w tym wszystkim chodzi!? Gdzie ja do cholery jestem?
- Idziesz ze mną jasne? - podszedł do mnie chłopak dość wysoki, brązowe oczy, przez które przebijało się światło księżyca, odbijane w szybie zaraz za mną.
- Nigdzie nie idę, najpierw chcę się dowiedzieć gdzie ja do cholery jestem! - wysyczałam chłopakowi prosto w twarz, na co on zareagował tylko głośnym śmiechem. Popatrzyłam się na niego nie wiedząc o co mu chodzi.
- To ja tu wydaję rozkazy kotku. A więc będziesz grzeczna, albo zbyt miło nie będzie! To jak idziemy?
Nie wiedziałam co powiedzieć, za bardzo się bałam, nigdy nikt na mnie nie krzyczał. Nie znam tego uczucia.
I raczej nie chciałam go poznawać.
- Do..do..dobrze.. - powiedziałam ze spuszczoną głową. Poddałam się bez walki. Dałam za wygraną.
- Grzeczna dziewczynka!
Ruszyliśmy długim korytarzem mijając wiele innych dziewczyn, oraz różnych sal. Nie zauważyłam nawet kiedy mężczyzna się zatrzymał powodując tym moje wpadnięcie na niego, no cóż nie było to przyjemne, ponieważ miałam nie przyjemne spotkanie z ziemią. No cóż..
- Masz 10 minut w łazience, później ja wchodzę i cię stamtąd wyciągam, no chyba, że sama grzecznie wyjdziesz...ciuchy masz naszykowane na umywalce...9 minut 55 sekund....9 minut 54 sekundy....9 minut 53 sekundy...czas leci tik tak...9 minut 52 sekundy...
Otworzyłam drzwi i szybkim krokiem ruszyłam do prysznica, no cóż za ładnie to ja nie pachniałam. Przemywałam delikatnie swoje części ciała żelem o zapachu arbuza, po czym spłukałam go z siebie i wytarłam się. Pora sprawdzić co to za ciuchy mi naszykowali. Podeszłam do umywalki ściągając z niej reklamówkę, w której leżały spodenki...jeśli można w ogóle to tak nazwać oraz koszulka..znaczy się kawałek jakiejś szmaty odsłaniającej brzuch. Nie no genialnie! Oni sobie chyba jaja robią, że ja to założę.
- MINUTA 2 SEKUNDY! MINUTA 1 SEKUNDA! 60 SEKUND! 59 SEKUND!
Ughh...chyba jednak nie mam innego wyboru. Założyłam na siebie swój out fit jeśli można to tak nazwać.
- 30 SEKUND! 29 SEKUND! 28 SEKUND!
- Dobra dobra już wychodzę!
Pchnęłam drzwi tym samym sposobem wychodząc na korytarz. Zauważyłam kilka dziewczyn, smutnych, zapłakanych. O co w tym wszystkim chodzi!?
- Teraz mi powiesz gdzie jestem?
Stanęłam przed brązowookim. Zakładając ręce na biodra.
- Hmmmm niech pomyślę nie! Teraz chodź mamy kolejne drzwi do zaliczenia kochana!
Kolejne drzwi? Ile ich tu jeszcze będzie? Weszliśmy do wielkiej sali wypełnionej po brzegi facetami i kilkoma podestami, na których stały dziewczyny w moim wieku. Ktoś głośno krzyczał jakieś sumy pieniężne...zaraz czy to oznacza, że ja zostanę sprzedana tak jak inne?
/YOLO SWAG XD
Wprowadzenie :333
Bianca to bezproblemowa dziewczyna, zawsze dostawała to czego chciała. Pomimo tego, że jej rodzice nie są za bogaci rozpieszczają ją.
Ojciec pracuje na 2 etaty prawie w ogóle nie ma go w domu. Zawsze był największym wsparciem dla Bianci, ale zaczęli się od siebie oddalać...nikt nie wiedział z jakiego powodu.
Dan - bo tak nazywał się jej ojciec - nie wracał nocami do domu, matka nie zwracała na to zbytniej uwagi, ponieważ interesowała ją tylko córka i awans na lepsze stanowisko.
Żaden z jej rodziców nie patrzył na to czy dziewczyna jest szczęśliwa. Brakowało jej czegoś, czego nigdy nie doświadczyła - miłości i tej prawdziwej, i tej fałszywej oraz tej matczynej.
/ Sassy Queen ;*
Ojciec pracuje na 2 etaty prawie w ogóle nie ma go w domu. Zawsze był największym wsparciem dla Bianci, ale zaczęli się od siebie oddalać...nikt nie wiedział z jakiego powodu.
Dan - bo tak nazywał się jej ojciec - nie wracał nocami do domu, matka nie zwracała na to zbytniej uwagi, ponieważ interesowała ją tylko córka i awans na lepsze stanowisko.
Żaden z jej rodziców nie patrzył na to czy dziewczyna jest szczęśliwa. Brakowało jej czegoś, czego nigdy nie doświadczyła - miłości i tej prawdziwej, i tej fałszywej oraz tej matczynej.
/ Sassy Queen ;*
Subskrybuj:
Posty (Atom)